środa, 7 października 2015

Rozdział 9

W stronę namiotów szłam,
bo prawie na Florka wpadłam.
Boję się, że on coś do mnie czuje,
więc niepewność w mym sercu się maluje.
Szybko od niego uciekam,
Z żadnym ruchem nie zwlekam.
Gdy wróciłam do ogniska,
przyjrzałam się wszystkim z bliska.
Zasnęła nasza "para" i Janek,
Ale z niego głupi pacanek (XD)
Całą trójkę obudziłam,
i do namiotów szybko zagoniłam.
Mimo, że trochę marudzili,
to w sumie jak zwykle byli mili.
Zaczynam ich sobie bardzo cenić,
muszę to wszystko zaraz odmienić.
Nie mogę się przywiązywać do ludzi,
Bo ludziom się wszystko szybko nudzi,
Więc znudzę się i ja,
a po ich stracie będę cierpieć razy dwa.
Zignorowałam te uczucia,
nie chcę wracać do marzeń snucia,
o tym, że znajdę przyjaciela,
do smutku i do wesela.
Bez sensu tak marudzić,
przecież moim łkaniem mogę kogoś obudzić.
Zawinęłam się więc szczelnie w koc,
i tak przespałam całą noc.
Obudzili mnie o brzasku,
narobiłam pełno wrzasku,
z powodu wielkiego pająka,
który w naszym namiocie się zabłąkał.
Gdy w końcu mnie uspokoili,
wszyscy chcieli byśmy do domu wrócili.
Toteż szybko zwinęliśmy namioty,
na jedzenie jakoś nie mieliśmy ochoty.
W końcu ruszyliśmy do domu,
nikt nic nie mówił nikomu,
zapewne dla tego, że to bardzo wczesna pora,
i każdy z nas ledwo co wyszedł ze swojego śpiwora.
Tylko Filip co jakiś czas nam mówił,
Aby nikt naszej paczki w nieszczęściu nie zgubił,
i  nie sypnął gdzie byliśmy podczas rozmowy z rodzicami,
niech lepiej to pozostanie tylko między nami.
Doszliśmy już do naszej wioski,
co rozwiało moje absurdalne troski,
że w tym lesie się zgubimy,
i do domu nie wrócimy.
Nagle usłyszałam jakiś dźwięk w krzakach, 
Myślę sobie "Już po ptakach!
zaraz nas tu ktoś zabije,
wbije coś ostrego w szyję!"
Słychać ten dźwięk już po raz drugi,
był piskliwy i jakby długi.
To przecież miauczenie!
Spojrzałam między drzewa korzenie,
myślałam, że me uszy omamiło zmęczenie,
ale to kotek malutki, prawdziwy!
Tylko jakby ledwo żywy.
Wzięłam maluszka w moje ramiona,
Filip ozwał się: "bez nas to stworzenie skona!
Trzeba go zabrać ze sobą do domu,
tylko powierzyć go nie ma komu..."
Na to ja: "Ja go ze sobą zabiorę,
babcia i tak ma zwierząt sforę,
więc jedno na razie nie zrobi różnicy,
potem przygarnie go ktoś z okolicy"
Tak więc wróciliśmy do domu,
o przygodzie tej nie mówiąc nikomu.
Tylko jak ja wytłumaczę babci,
tego zwierzaka, którego trzymam w łapci?




 ♦♦♦
Ja nie wiem co mnie napadło żeby to tak napisać XD
Ale chciałam tak zrobić, więc zrobiłam XD 
Jestem już prawie jak Mickiewicz, prawda? :D
Jeśli chcecie żebym Wam to napisała "normalnie" to dajcie znać, a napiszę XD 
I teraz w komentarzach ładnie piszemy:
 "CO AUTOR MIAŁ NA MYŚLI?"
Jak już napiszecie co autor miał na myśli to wpadnijcie na

Cieplutko pozdrawiam,
poetka Miśka XD

wtorek, 6 października 2015

Rozdział 8

"Gdy wynurzyłam się z wody i odgarnęłam włosy z twarzy usłyszałam śmiech i oklaski. Wszyscy do mnie podpłynęli i Janek złapał mnie za rękę mówiąc
-Teraz należysz do naszej paczki.- zrobiło mi się ciepło na sercu. To miłe. Popatrzyłam po wszystkich i zatrzymałam się na oczach Filipa. Po chwili wszystko prysło bo zaczęli się chlapać. Będzie dziś ciekawie, tak coś czuję."


  Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a my ustawialiśmy ognisko. Wyszło nam całkiem spore, tak mi się wydaje. Nigdy nie byłam na ognisku. Jest całkiem ok, bardzo klimatycznie. Długie cienie drzew rozciągają się na ziemi, pomarańczowo-różowe słońce przebija liście i zmieniając kolor otoczenia na cieplejszy daje uczucie bezpieczeństwa i ciepła. Zabarwione przez zachód chmury odbijają się w skrzącym jeziorze, niekiedy rażąc w oczy. Ptaki śpiewają już nieco ciszej, a ludzie, którzy byli na drugim brzegu już się stamtąd zwinęli. Słychać było tylko nasze rozmowy i przekleństwa chłopców, którzy usiłowali podpalić gałązki. Gdy wreszcie się to udało usiedliśmy dookoła ogniska i rozkoszowaliśmy się ciszą. Po chwili chłopcy wyjęli dla każdego po puszce piwa, a co. Nic nam nie będzie, na rozluźnienie się przyda. Trzeba będzie tylko pilnować by nikt nie wszedł do wody i będzie dobrze. 
-Zagrajmy w pytania.- uśmiechnęłam się do wszystkich. 
-Będziemy się nawzajem pytać o różne rzeczy. Osoba, która odpowiadała wcześniej zadaje pytanie kolejnej.- uśmiechnęłam się gdy wszyscy kiwnęli głowami na znak aprobaty. 
-To ty zacznij.- zasugerował Filip. 
-To niech będzie do Floriana. Kogo najmniej lubisz z naszej paczki?- zapytany zrobił dziwną minę, ale po chwili nabrał pewności siebie. 
-Lubię was wszystkich tak samo, na prawdę. Nie da się wybrać tak po prostu. Każde z was szanuję i lubię za co innego, więc to jakby wybierać pomiędzy pasztetem a nutellą. Lubię obie rzeczy, które niby są tym samym, ale patrząc na nie myślimy o zupełnie różnych rzeczach. I nie śmiejcie się, bardzo dobrze wiecie o co mi chodzi.- mimo wszystko on też się zaśmiał.
-Więc teraz ja? Filip, czy kochasz jakąś dziewczynę? 
-Tak, moją mamę. No co?- zaczęliśmy się śmiać. 
-Natalka, jesteś dziewicą? A jeśli nie to od kiedy?- śmiech zamarł na moich ustach. Po co mu to wiedzieć. Ale szczerość to szczerość. 
-Nie.  Jakoś od roku.- wzruszyłam ramionami. 
-To źle?- zapytałam, chłopak pokręcił głową. 
-Więc znów ja? Janek, dlaczego tak nagle zmieniłeś do mnie nastawienie?- cień przeszedł po twarzy chłopaka, który chwilę pomyślał nad odpowiedzią. 
-Bo zobaczyłem jaka jesteś na prawdę. Z pozoru wydajesz się pusta, ładne dziewczyny często są tak odbierane, ale gdy spędzi się z tobą trochę czasu to widać, że jesteś na prawdę fajną dziewczyną. I jak najbardziej odbierz to jako komplement.- puścił do mnie oczko a ciepło rozlało się po moim ciele. W końcu ktoś to zauważył. To, że o siebie dbam nie znaczy, że jestem głupia.
-Klara zasnęła.- wyszeptał Filip pokazując na dziewczynę, która oparła się na jego ramieniu. Kilka kosmyków wysupłało się z jej nieodłącznego, złotego warkocza i miała lekko rozchylone usta. Wyglądała na prawdę uroczo. Zwłaszcza obok Filipa, który teraz okrył ją jednym z koców, który zabraliśmy z domu. Odchyliłam się do tyłu i opierając się na rękach popatrzyłam w gwiazdy. Teraz, gdy światła miejscowości nie rozpraszały ich blasku było ich widać dużo więcej, ponadto wyraźniej. 
-Są piękne.- nagle obok mnie znalazł się Jasiek. Florek poszedł na moment do namiotu, najprawdopodobniej po więcej koców ponieważ zaczął wiać chłodnawy wiaterek. 
-Lubię gwiazdy. Gdy jestem na wakacjach u babci często w nie patrzę. W mieście i w mojej starej miejscowości prawie ich nie widać.
-Nie będzie ci tego brakować? Nie tylko gwiazd. Ale przestrzeni, świeżego powietrza, takiej wręcz namacalnej wolności i swojskości?- popatrzyłam na jego twarz, którą oświetlało ciepłe światło ogniska i księżyc, który aktualnie był a pełni. 
-Nie, nie zdążyłam się jeszcze przezwyczaić i przywiązać do tego. Nigdy do niczego ani do nikogo się nie przywiązuję, to bez sensu. 
-A przyjaciele?
-Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Zawsze było obok mnie dużo ludzi, ale tylko dlatego, że jestem ładna i przy kasie. Ludzie patrzą tylko na to, nikogo tak na prawdę nie obchodzi co czujesz.- mój głos zadrżał. Mimo, że już do tego przywykłam to czasem jest mi przykro. Zwłaszcza teraz, gdy mój umysł lekko szumi od alkoholu (mam na prawdę słabą głowę, wiem) Ale nie mogę okazywać emocji, co nie?
-Na prawdę nikomu nigdy nie ufałaś? Nigdy z nikim nie miałaś jakiejś w stu procentach pełnej więzi?- zaszokował się gdy pokręciłam głową. 
-Właśnie dlatego zawsze mam makijaż. Dlatego robię z siebie słodką idiotkę, ludzie lubią takie osoby. Tak jest łatwiej. Nie mogę sobie pozwolić na emocje, nie mogę być w stu procentach szczera. Zawsze muszę się ładnie uśmiechać i udawać, że wszystko jest w porządku. 
-A teraz nie masz makijażu. I wydaje mi się, że jesteś szczera.- dosiadł się do nas Florek. Zakrywając twarz dłońmi osunęłam się całkiem na ziemię i wbiłam wzrok w niebo. 
-Ale wy nie macie chyba po co mnie oceniać. A w szkole, wśród znajomych i tak dalej muszę trzymać poziom. Muszę też dobrze wyglądać przy rodzicach by nie psuć o nas opinii. 
-Wydaje mi się, że masz bardzo smutne życie.- mruknął Jasiek. 
-Świetnie mnie podsumowałeś, dzięki.- uśmiechnęłam się ironicznie. Ale w sumie Janek ma rację. Z jednej strony nie chcę być postrzegana jako głupia, rozpieszczona dziewczyna, ale z drugiej strony wszyscy tego ode mnie oczekują. Łącznie z rodzicami i znajomymi. Każdy jest "jakiś" z "jakiegoś" powodu.
Za dużo powiedziałam chłopakom. Potarłam dłonią czoło i podniosłam się do pozycji siedzącej. Moim oczom ukazał się uroczy widoczek: Filip również zasnął, oparty o głowę Klary, która spoczywała na jego ramieniu. Podniosłam się i poprawiłam ich koc. Na prawdę głupio mi, że tak się przed nimi otworzyłam. Popatrzyłam na zarysy dwóch postaci, które leżały na ziemi i stwierdziłam, że idę zamoczyć nogi do jeziora. Nie, nie będę pływać, nie myślcie sobie, to by było nieodpowiedzialne. Przed zejściem do wody zdjęłam moje budy i uważając, by nic nie wbiło mi się w nogę (kij wie czy tu nie masz szkła albo jakiś ostrych rzeczy) zeszłam w dół. Od razu weszłam w wodę po kostki, moje ciało przeszedł dreszcz. Księżyc ładnie odbijał się w rozdygotanej, lustrzanej tafli nadając aurę tajemniczości, którą można wyczuć tylko w letnią noc nad jeziorem, tak mi się wydaje. Zaczęłam iść brzegiem, brodząc w wodzie, która powodowała u mnie przyjemne uczucie gęsiej skórki. Nie myślałam wtedy o tym, że woda jest zielona, co nie? W końcu doszłam do miejsca, w którym drogę zagradzało złamane w pół drzewo. Już miałam się obracać, gdy zza pleców usłyszałam niski głos
-Nie odchodź sama tak daleko bo ktoś cię może zjeść.- aż podskoczyłam, przez co poślizgnęłam się na kamieniu z dna. 
-Spokojnie, to tylko ja.- powiedział Florian, łapiąc mnie bym się nie przewróciła. 
-Przestraszyłeś mnie. 
-Dobrze, że to ja a nie wypatroszony oszczepnik.- jego uśmiechniętą twarz oświetlał księżyc. 
-Jesteś głupi, nie mów tak.- ze śmiechem lekko uderzyłam go w ramię.
-Zdziwiłaś mnie tym co powiedziałaś wcześniej. 
-Przezwyczaisz się z czasem. 
-Ja tam cię cenię taką, jaka jesteś. Im dłużej cię znam, jeżeli mogę powiedzieć, ze cie znam tym bardziej cię lubię. Od początku zrobiłaś na mnie dobre wrażenie.- zrobił jakby krok w moją stronę.Wtedy straciłam równowagę pod prawą nogą, która spadła mi ze śliskiego kamienia i upadłabym na twarz, gdyby nie Florian, na którym się oparłam.  
-Uważaj.- podniósł mnie, opierałam ręce na jego klatce piersiowej, więc czułam, że jego tętno przyspieszyło. 
-Chyba powinniśmy już iść.- stanęłam o własnych siłach i minęłam chłopaka. Dziwnie zestresowana zaczęłam wracać w stronę namiotów. 




 
♦♦♦
Nareszcie jest! :D Kolejny rozdział! Jak wam się podobał? 8) Co myślicie teraz o Natalce? Czy pyknie coś między Klarą a Filipem? I co myślicie o Florku? 8) Piszcie koniecznie, liczę na ciekawe komentarze do poczytania :D :D 
 Jak już skomentujecie to zapraszam na:
Cieplutko pozdrawiam
Miśka